Dziś nie biżuteryjnie. Anioły z masy solnej towarzyszą mi od bardzo dawna, jednak ciut znudziły mi się te płasko leżące, a że mam zamiłowanie do form przestrzennych to i moje anioły zyskały nowy wymiar;) Na zdjęciu 3 anielice (skrzydła pojawiają się już po wysuszeniu ze względu na specyfikę materiału), w fazie suszenia, potem wypiekanie i lakierowanie, i voila!
Aniołki już niedługo będą szukać nowych domów, jeżeli jest ktoś chętny aby przygarnąć, serdecznie zapraszam:)
ale mają zwiewne kiecki :o)
OdpowiedzUsuńhihi no:) nawet jeden już fruwać próbował;) ale na razie z nich są raczej nieloty,skrzydła schną osobno, potem podoklejam:))
OdpowiedzUsuńAnioły cudne, jak z pięknego snu. Jak miło na nie patrzeć, zdolna kobieto. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń